wtorek, 27 stycznia 2015

Ainx Club sezon 1 Opowiadanie 10 "Wyprawa."


Dziewczyny stali w gabinecie Faragonde. Dyrektor patrzyła na nie ze wściekłością. Stali, a Faragonde nie mówiła, lecz powiedziała.
-Zawiodłam się na was.-Powiedziała.
-Ale to...-Chciała powiedzieć Karina lecz i tak by to nic nie pomogło.
-Opuszczacie prawie wszystkie lekcje. Jak chcecie zdobyć enchantix przy takich stopniach,a wogóle czy przejdziecie do drugiej klasy?
-Ale proszę pani...-Powiedziała Sylwia, lecz Faragonda nie dała jej dokończyć.
-Nie ma proszę pani. Zostaniecie ukarani. Wasza moc zostanie wam odebrana, a kiedy będziecie chodzić na lekcje dostaniecie swoją moc.-Zabrała im moc,a Karina upadła. Kate złapała ją, by nieupadła na ziemię.
-Jej moc została odebrana,a ona jest czarodziejko płomienia życia!-Krzyczała Samanta
-Nie wiedziałam o tym.-Powiedziała Faragonde, i szybko przywróciła jej moc. Otworzyła delikatnie oczy, lecz była słaba.-Zaprowadźcie ją do pokoju, a wasze moce zostano tu-Zaprowadzili ją i wyszli.
     Przy drzwiach stała Laura. Uśmiechnięta.
-Wiem gdzie jest Flame.-Powiedziała. Karina wstała naswoje nogi.
-Naprawdę?-Zapytała czy nie kłamie.
-Smok dragramu ma ziarno u czarodziejki, która go stworzyła, a Flame sama stworzyła swoją moc. Więc ma ziarno,a w ten sposób znalazłam ją. -Powiedziała uśmiechnięta.-Może nie do końca, ponieważ to smok zaprowadzi nasz do Flame.
-To co wypieramy się?-Zapytała Blair
-Ciekawe jak. Nie mamy mocy.-Oznajmiła Sylwia.
-Zostawcie to mnie. A wy idźcie. Spotkamy się wieczorem.


!Ainx Club!

Czarodziejki stali obok bramy Alfei. Było słuchać czyjeś kroki. Wyjawiła się Laura ze szkatułko. Otworzyła ją i wyjawiły się ich moce.
-Jak to zrobiłaś?-Zapytała Karina
-Na mnie to normalka.
-Idziemy?-Szepnęła Blair. Dziewczyny ruszyli w stronę lasu, lecz ciemność była przed oczami i utrudniała i dojście. Więc postanowili zostać do rana w środku lasu. Laura została na warcie.
     Czarodziejki zaczęły się budzić.Samanta wstała pierwsza, i zaczęła się rozglądać.Zaczepiła torbę o gałąź, i zaczęła budzić innych. Budzili się z leniem, więc razem z Kate oraz Laurą poszli nad jezioro, i napełnili wiadro wody. Przyszli na to same miejsce, a wszystkie czarodziejki oprócz Kariny byli już na nogach.
-Po co wam te wiadro?-Zapytała Sylwia
-Musimy jakoś obudzić Karine.-poinformowała ich Kate
-Daj jej spać,a my tym czasem coś zjemy.-Powiedziała Blair, która już po woli zasypiała.-A to wodę możemy wypić.-Dodała zmęczona.
-Żeby coś zjeść trzeba upolować.-Powiedziała im Laura, i zaczęła wyjmować swój łuk, który znajdował się w plecaku.-Umiecie strzelać z łuku?-Zapytała Laura. Czarodziejki popatrzyli na nią ze zdziwieniem-Tak jak myślałam.
-Możesz nas nauczyć.-Powiedziała Kate
-Nie mamy czasu, lecz spróbuj.-Laura podała jej strzałę ze swojego kołczanu. Czubek strzał był ostry, był on kamienny. A na strzale mała żółta kreska, która wyglądała jak gwiazda. Podała Kate łuk, a także  strzały. Naciągnęła, a później po woli puściła. Strzała poleciała daleko w dąb. Kate chciała pójść po nią, lecz Karina zaczęła się budzić.
-Co?-Jęknęła, lecz brzmiał jak pisk. zaśmiały się, a samanta polała na nią pół wiadra wody, a ona wstała ruchem i zaczęła wrzeszczeć.
-To co spokojnie człowiek nie może się wyspać!-Nagle zauważyła, że są w lesie.
-wstawaj szybko. idziemy. -Pośpieszyła ją Blair. Wstała lecz później poszła do dziewczyn.
-Coś jest na śniadanie?-Zapytała Karina z nadzieją
-Nie ma śniadania.-Powiedziała Sylwia Za krzaków dobiegł szum. Krzaki po woli zaczęli się machać. Wiatr zaszumiał. A torba Samanty wisiała na gałęzi. Za krzakami tuż przy drzewie ukazała się dłoń nastolatki. Strzała wcelowała na torbę Samanty,a na strzale liść i reklamówka. Karina stała najbliżej więc zobaczyła co jest w reklamówce. Wzięła w dłoń, i zobaczyła co jest w środku. Blair podniosła z trawy liść. Na liściu było napisane po dziwnym języku, którego nie rozumiała. Kartka dotarła do wszystkich czarodziejek, lecz nikt nie mógł rozczytać. Kate podeszła do drzewa gdzie była strzała. Od razu poznała strzałę Laury, lecz popatrzyła na dąb,a strzała była na swoim miejscu.Karina wyjęła z reklamówki pudełko śniadaniowe. Otworzyła je, i zobaczyła smaczne ptysie. Wzięła jeden w dłoń i po woli zaczęła zajadać. Liść dotarł do Laury. Uśmiechnęła się
-Niewiarygodne.-Powiedziała ucieszona Laura.-Tu pisze tak: "Witajcie. Widzę, że szukacie mnie, lecz powinnyście uciec z stąd, kiedy bym mogła to bym opuściła te miejsce, lecz nie mogę. Jeśli wejdziecie na to posesję nigdy nie będziecie mogli wyjść. Chyba, że pod ochroną 20 ludzi. Zjedzcie coś . Sama robiłam. Smacznego!"-Przeczytała Laura
-Czyli to od Flame tak?-Zapytała Karina. A Samanta pokiwała jej.-Więc możemy zjeść.-I zjadła do końca ptysia.
***
-Co jest z moim synem?-Zapytał wściekły król wampirów.-Co?!
-Nie wiemy królu.-Powiedziała czarownica.
-To go znajdzie!
-Dobrze królu. A co będzie, co będzie gdy...
-Słucham?
-Co będzie, gdy on nie będzie chciał wrócić?
-Wróci, a jeśli nie to wezwij mnie tym  przedmiotem.-Wyjął z kieszeni krótki czarny brylant.
-Dobrze królu.-Powiedziała i odeszła....

------------------------------------------------------
Więc mamy już 10 opowiadnie :D Jak myślicie o tym opowiadaniu. 
Zapraszam do czytania innych. 

JessyFlame

3 komentarze:

Dziękujemy za wszystkie komentarze